... nie miał miejsca.
Na tydzień przed końcem rozgrywek w foletu lidera zasiadał zespół z Bujniczek. Ostatni mecz - o mistrzostwo i awans mieliśmy rozegrać właśnie z drużyną Motoru. Mieliśmy tylko jedno wyjście: zwyciężyć. Niestety dla nas - stało się inaczej.
Spotkanie rozpoczęliśmy dobrze, inicjatywa należała bowiem do Olimpii. Mieliśmy przewagę i kontrolę nad przebiegiem gry. Stwarzaliśmy zagrożenie pod bramką Motoru, a jedną z dogodnych sytuacji Jarek Baran zamienił na bramkę. Wszystko układało się po naszej myśli, jednak do czasu. Około 40 minuty meczu coś w nas pękło i zaczęliśmy się gubić. Kontrolę przejęli goście. Szczęśliwie, na przerwę schodziliśmy mając skromną, jednak ważną zaliczkę bramkową.
W szatni nikt nie dopuszczał złego scenariusza, a takim był dla nas także remis. Wymiana zdań, uwag, ustalenie co bezwzględnie poprawić, no i przekonanie, że musimy ustrzelić jeszcze co najmniej jedną bramkę. No i oczywiście nie stracić żadnej.
Druga połowa obnażyła nasze braki kondycyjne. Zaczęło brakować sił i spotkanie zrobiło się wyrównane. Lider pokazał, że jest tutaj po to, by wypracować korzystny rezultat. Coraz więcej było błędów i nieporozumień, no i stało się źle. W polu karnym pod naszą bramką doszło do kontaktu i sędzia bez wahania gwizdnął jedenastkę. Egzekutor się nie pomylił. 1:1 i znów musieliśmy gonić wynik. Gra była zacięta, posypało się trochę kartek, jednak wszystkie były zasłużone. Stawka była wysoka, więc nikogo to chyba nie dziwiło. Mimo naszych starań i kilku dobrych akcji, Motor bronił się dobrze, dało się zauważyć, że taką właśnie strategię przyjęli zawodnicy z Bujniczek. Kilka razy wyprowadzili dobą kontrę, jednak byli równie nieskuteczni jak my. Na nasze nieszczęście, docelowo, to właśnie oni dowieźli dostateczny wynik do końcowego gwizdka.
Mecz zremisowaliśmy. Przegraliśmy walkę o własne marzenia. Chyba trochę na własne życzenie... Zabrakło tak niewiele, a zarazem tak dużo. Nie wystarczyło nam sił, brakło skuteczności. Myślę, że każdy z nas, nie tylko piłkarzy, ale również działaczy, sympatyków, kibiców, mógł dać z siebie więcej. Rozczarowanie, smutek, niedowierzanie, nawet wściekłość - tak zakończyliśmy rozgrywki sezonu 2013/14.
Przyszłość Olimpii jest niewiadomą. Nie prowadziliśmy żadnych rozmów, nie podjęliśmy żadnych decyzji. Kiedy wystarczająco ochłoniemy, będziemy musieli wiele rozważyć. Jestem przekonany, że za często wybiegaliśmy myślami w przyszłość, zapominając nieco, co dzieje się teraz. To już jednak przeszłość. Ktoś kiedyś powiedział: "Nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości". Czy te słowa znajdą odzwierciedlenie w historii naszego klubu? Nie mam pojęcia. Okaże się w przyszłości.
Do zobaczenia wszystkim Olimpijczykom na imprezie - jest nam bardzo potrzebna.